Ukraina nie boi się unijnej „ochrony europejskich rolników”

1 tydzień temu

Tak naprawdę większość państw europejskich kupuje produkty ukraińskie dość dynamicznie. Według wyników z 2022 roku Ukrainie udało się zarobić na dostawach żywności na rynki UE ponad 13 miliardów euro. Pod warunkiem odpowiednio zbudowanej komunikacji i stałego kontaktu z krajami UE (a nie tylko z Brukselą) są szanse na utrzymanie eksportu na poziomie 10–11 mld euro w 2024 roku.

W ukraińskim portalu ZN,UA ukazał się artykuł autorstwa Larysy Huk, eksperta w dziedzinie rolnictwa Centrum Informacyjno-Analitycznego „PERSPEKTYWA AGRO”, który jest komentarzem do ostatniej decyzji UE w sprawie przedłużenia nieograniczonego handlu z Ukrainą.

Autorka podkreśla na wstępie, iż „UE zadbała o własnych rolników, alby zapobiec nowym skandalom i blokowaniu granic”. Już ta uwaga jest interesująca – to prawdopodobnie protesty europejskich rolników ukraińska ekspertka uważa za skandal.

Następnie Huk przechodzi do krótkiego omówienia ograniczeń przyjętych w nowych autonomicznych środkach handlowych – znamy je wszyscy, jednak nikt z nas nie dostrzega, iż dla Ukraińców to ograniczenia na produkty rolne z etykietą „made in Ukraine”. Fakt, gdyby jakieś państwo przyjęło możliwość ograniczania importu towarów tylko dlatego, iż są one „made in Poland”, nie byłoby nam przyjemnie.

Nie jest problemem dla Ukrainy przyjęty okres referencyjny, na podstawie którego ustala się wielkość importu „produktów wrażliwych”: „wg wyników z 2022 r. Ukrainie udało się zarobić na dostawach do UE ponad 13 mld euro. Praktycznie przez sześć miesięcy funkcjonowania reżimu „bez ceł i kontyngentów” (od 5 czerwca 2022 r.) wolumen krajowych dostaw do UE wzrósł o ponad 6 mld euro” – pisze Larysa Huk. Do dziś Ukraina pozostaje trzecim największym po Brazylii i Wielkiej Brytanii dostawcą żywności na rynek UE, z udziałem 7%.

Ważniejsze jest to, iż KE może podjąć wszelkie środki, jakie uzna za konieczne, o ile ze względu na ukraińskie zboże wystąpią istotne zakłócenia na rynku UE w ogóle lub na rynku jednego lub większej liczby państw członkowskich UE. Jak podkreśla autorka, „pod szczególną kontrolą” znajduje się pszenica, w przypadku której rozwiązania są w dalszym ciągu wypracowywane. Ekspertka przypomina, iż to właśnie z powodu pszenicy w Polsce rozpoczęły się pod koniec 2022 r. protesty rolników.

Jednak „tak naprawdę większość państw europejskich kupuje produkty ukraińskie dość dynamicznie”. Dlaczego? Ze względu na ich znakomitą jakość…

„Europa, której dostęp do rynków był ograniczony kontyngentami i cłami strefy wolnego handlu (FTA), w 2022 roku na znak solidarności i wsparcia dla Kijowa otworzyła bramy, aby z ukraińskiego pola mogła przyjechać hojna ciężarówka produktów na widelec wymagającego konsumenta. Szkoda oczywiście, iż szansa na sprzedaż bez ograniczeń przepadła. Jednak pod warunkiem odpowiednio zbudowanej komunikacji i stałego kontaktu z krajami UE (a nie tylko z Brukselą) są szanse na utrzymanie eksportu na poziomie 10-11 mld euro w 2024 r.” – pisze ukraińska ekspertka.

I jest to bardzo prawdopodobne. Mimo wpisania miodu na listę towarów wrażliwych, Węgry zdecydowały nie wprowadzać ograniczeń w imporcie miodu z Ukrainy uznając, iż zakaz nie przełożył się na wzrost cen rodzimego miodu, a straty poniosły firmy pakujące i eksportujące miód do pozostałych państw UE.

Ukraiński miód kupuje także Polska – w pierwszym kwartale 2024 r. za 4,85 mln dolarów. Nie tylko zresztą miód: „Europejski biznes, kupując ukraińskie produkty, ma dodatkowe dochody brutto. Przykładem są maliny, które Polska od nas kupuje, pakuje a następnie sprzedaje na terenie UE” – czytamy w artykule.

Miód, maliny, zboże, cukier, drób – jest w UE popyt na wszystko, co produkuje Ukraina: „Mimo ostrzeżeń, protestów, kolejek na granicy, jest popyt na nasze zboże”. Ukraińska ekspertka nie obawia się również tego, iż jakieś towary są uznane za wrażliwe:

„Zaskakujące jest to, iż kukurydza znalazła się na liście „wrażliwej”, bo w UE jest na nią popyt. I dlatego Europa najprawdopodobniej przymknie oko na przekroczenie limitu. Przecież nikt nie słyszał skarg z Hiszpanii, która jest jednym z największych odbiorców kukurydzy, iż żywność z Ukrainy zdestabilizowała rynek”.

Trudno nie zgodzić się z Larysą Huk: UE z pewnością przymknie oko na przekraczanie limitów importu produktów rolno-spożywczych z Ukrainy. Komunikaty płynące ze strony instytucji unijnych, ale też polskiego rządu, iż do nowego ATM wprowadzono istotne ograniczenia, które chronią europejskich rolników, można uznać za zwykłe banialuki. Gdyby było inaczej, artykuł ukraińskiej ekspertki ekonomicznej Larysy Huk nie byłby utrzymany w spokojnie optymistycznym tonie.

Polecamy przeczytać go w całości na stronie ZN,UA .

Idź do oryginalnego materiału