Ursus C-330, Władymirec T-25 czy MF35? Wyścig starych traktorów

2 godzin temu

W połowie września w miejscowości Władysławek niedaleko Chojnic, odbył się Ogólnopolski Wyścig Traktorów. W rywalizacji wzięły udział w większości maszyny historyczne. Do startu dopuszczone były wszystkie marki ciągników. Warunek był jednak jeden.

Chodziło o ich wiek. W zawodach udział mogli wziąć operatorzy startujący na traktorach wyprodukowanych w 1995 r. lub wcześniej.

– W różnych wyścigach ciągników na terenie Polski udział biorę od 5 lat. Jeździłem między innymi do Wielowsi, gdzie odbywały się zawody w randze Pucharu Polski. W naszym regionie w promieniu kilkudziesięciu kilometrów takiej imprezy nie było. Rolników, ale także pasjonatów techniki rolniczej, którzy bezpośrednio nie są związani z rolnictwem nie brakuje. Jest wielu kolekcjonerów oraz osób, które pieczołowicie dbają o traktory poddając je gruntownej renowacji. Postanowiłem więc, aby wyścig zorganizować przygotowując także wydarzenie, na którym będą się dobrze bawić mieszkańcy naszego regionu – mówi Piotr Sikorski, pomysłodawca i organizator Wyścigu.

42 załogi na starcie i emocje jak w Formule 1

W wydarzeniu udział wzięły 42 załogi. Zawody składały się z dwóch konkurencji. Pierwszą stanowił wyścig po kilkusetmetrowym prostym odcinku. Zostały przygotowane dwa tory a czasy były mierzone przez sędziów posiadających licencję Polskiego Związku Motorowego. Start odbywał się na płaskim odcinku, jednak w dalszej części toru zawodnicy musieli pokonać dosyć strome wzniesienie.

Na jego końcu konieczne było wykonanie nawrotu i objechanie ustawionego balotu słomy. Wyścig odbywał się wzdłuż prostej wyznaczonej przez ustawione bele słomy. Objechanie ostatniej beli wiązało się ze znaczną redukcją prędkości i pokonaniem ciasnego zakrętu. Dodatkową trudność stanowiło wzniesienie. Zdarzało się, iż silniki dławiły się, jeżeli operatorzy nie zredukowali we właściwym momencie przełożenia. Linią mety była linia startu.

Po nawrocie i zjeździe ze wzniesienia istniała tylko teoretyczna możliwość osiągnięcia dużych prędkości. Regulamin Wyścigu przewidywał, iż traktory muszą zatrzymać się tak, aby linia mety znajdowała się między przednią a tylną osią ciągników. Dopiero wtedy sędziowie zatrzymywali stopery mierzące czas.

W przypadku przejechania linii operator musiał zatrzymać traktor, włączyć wsteczny bieg i odpowiednio ustawić traktor. Wiązało się to oczywiście z utratą cennych sekund. Konieczne więc było przyjęcie odpowiedniej strategii na finisz wyścigu. Proces hamowania trzeba było zaplanować i zacząć wcześniej a nie dopiero po przejechaniu linii mety.

Pogoda i nastroje uczestników dopisały, fot Tomasz Ślęzak

Drugą konkurencję stanowił wyścig terenowy

– To nazwa robocza wymyślona jeszcze w lutym. Początkowe zamierzenia były trochę inne. Chciałem przeprowadzić wyścig zaczepiany. Chodziło o to, aby konkurencja była widowiskowa, jednak bez konieczności kopania dołów i wypełniania ich wodą, tak aby traktory musiały zmagać się z błotem. Plan był, aby wykorzystać duże przyczepy, które miały być ciągnięte przez traktory. Dzień przed zawodami zrobiłem test. Spadło u nas sporo deszczu, grunt jest więc bardzo grząski. Moim Władimircem miałem problem, aby dojechać do pierwszej beli słomy. Jest zbyt miękko. Nazwa „wyścig przyczepiany” wiązała się z tym, iż ciągniki miały ciągnąć przyczepy. Niestety, nie mamy przyczepności więc drugą konkurencję będzie stanowić slalom między balotami słomy – mówił przed rozpoczęciem Wyścigu Piotr Sikorski.

Zabytkowy Władimirec T25 – traktor z duszą i rodzinną historią

Wydarzenie przyciągnęło tłumy spragnionych sportowych wrażeń kibiców. Do miejscowości Władysławek przyjechało też wiele unikatowych maszyn. Dla ich właścicieli nie stanowią one wyłącznie zwykłych ciągników rolniczych. Zostały w większości starannie odrestaurowane i są świadectwem długiej historii gospodarstw, w których przez lata pracowały.

– Ten traktor do gospodarstwa mojego taty przyjechał, kiedy kończyłem 10 lat. Jego zakup wiązał się wtedy ze sporym problemem. Ojciec miał talon na Ursusa C-330. Przez kilka lat leżał on jednak w szufladzie, ponieważ Ursusy nie były dostępne. Nagle w składnicy maszyn pojawiło się kilka sztuk maszyn marki Władimirec T25. Tata się zastanawiał czy taki traktor wziąć. Nie znał tej maszyny. Zakup to był spory wysiłek dla całego gospodarstwa. Pamiętam, iż ja wtedy przyniosłem swoją skarbonkę i namawiałem do zakupu. Bardziej ostrożna była moja mama. Ostatecznie Władimirec został kupiony. Produkcja w gospodarstwie w tamtych czasach opierała się na koniach. To była dobra decyzja, bo traktor działa do dziś – mówił Marek Borysionek z miejscowości Krojanty.

Piotr Sikorski, organizator Wyścigu i jego Władimirec, fot. Tomasz Ślęzak

Ciągnik współcześnie pracuje na 30 arach i służy do wykonywania prac porządkowych. Jego właściciel bierze nim udział w wielu imprezach okolicznościowych. Traktor uatrakcyjnia lokalne dożynki i festyny. Kilka lat temu został pieczołowicie odrestaurowany. W ciągniku w zakładzie mechanicznym wyremontowano silnik.

Okazało się, iż są dostępne do tej maszyny części zamienne. Można odnaleźć oryginalne, jak i solidne zamienniki. Wyprodukowany w 1978 r. traktor ma status pojazdu zabytkowego.

– Konserwator zabytków wnikliwie sprawdził maszynę. Został zbadany też przez rzeczoznawcę. Przygotował on odpowiednią dokumentację. Był także przegląd identyfikacyjny stwierdzający oryginalność części. Konserwator uznał, iż stopień oryginalności traktora wynosi 95%. Maszyna otrzymała żółte tablice rejestracyjne – opowiadał Marek Borysionek.

Ursus C-330 księdza i jego niezwykła historia

Na wyścig przyjechało wiele Ursusów C-330 i C-360. Poszczególne egzemplarze wyróżniały się stopniem renowacji, niektóre także i przeróbkami podnoszącymi moc i zwiększającymi maksymalną prędkość. Był także traktor, który przez cały czas używany jest do zadań produkcyjnych w specjalistycznym gospodarstwie, który przez kilkadziesiąt lat nie był poddawany poważniejszym naprawom ani remontom.

W wyścigu startował między innymi wyprodukowany w 1981 r. Ursus C-330, którego pierwszym właścicielem był śp. ks. Aleksander Kłos. Traktor został zakupiony na potrzeby budowy kościoła Parafii Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach. Kiedy budowa została zakończona, nie był on już potrzebny, dlatego został sprzedany.

Nowym właścicielem został Marek Brunka, rolnik i producent jabłek oraz śliwek. Maszyna w gospodarstwie jest wykorzystywana do dziś a poczciwy „Ciapek” świetnie sprawdza się jako traktor specjalistyczny, który wykonuje szereg prac w sadzie.

– Traktor jest w stanie oryginalnym. Przez lata nie były dokonywane żadne renowacje. Maszyna jest sprawna technicznie i cały czas nam służy. Pracuje w sadzie, dlatego posiada inny komin, tak aby nie zahaczał o gałęzie oraz światła. Są zainstalowane na kratownicy chłodnicy. Fabryczne też byłyby wycierane przez gałęzie drzew. Przyprowadziliśmy go ze specjalną przyczepą. Ona również służyła do przewożenia materiałów budowlanych podczas budowy kościoła. My ją przez cały czas wykorzystujemy do wożenia skrzynek z owocami. Ja jestem formalnie drugim właścicielem. Traktor był użyczony do naszego gospodarstwa. Formalna umowa sprzedaży została spisana dopiero w 2012 r. Tata w gospodarstwie wykorzystuje maszynę od lat 90. XX w. Mamy dylemat czy traktor poddawać renowacji, czy może zostawić go w oryginalnym stanie – powiedział nam Przemysław Brunka z miejscowości Pawłowo, właściciel Ursusa C-330.

W sadzie maszyna pracuje z opryskiwaczem. Gospodarstwo wykorzystuje cztery traktory, jednak C-330 jest uznawany za najważniejszy. Jego gabaryty powodują, iż jest zwrotny, zwinny i łatwo nim operować w wąskich korytarzach drzew. Gospodarstwo produkuje owoce nie stosując preparatów fungicydowych. Do ochrony drzew służą wyłącznie probiotyki.

Gdy stare Ursusy dostają drugie życie

W Wyścigu brały też udział maszyny odrestaurowane, uratowane przez miłośników i pasjonatów rolniczej techniki.

– Sam remontowałem mojego Ursusa C-360 3p. Starałem się podczas renowacji zachować pierwotny wygląd maszyny. Ma dołożony jedynie ładowacz czołowy oraz zmieniłem mu przednie koła. Są od koparko-ładowarki. Traktor wykonuje prace na łąkach i użytkach zielonych. Na grząskim gruncie i przy obciążonym ładowaczu zdarzało się, iż maszyna zapadała się. Podczas remontu silnik otrzymał nowy blok oraz miskę olejową, bo była uszkodzona. Dawniej remont silników Perkinsa był droższy w porównaniu z jednostkami produkowanymi w Ursusie. Teraz to się zmieniło – poinformował nas Robert Krukowski z miejscowości Jeleńcz.

Właściciel C-360 3p specjalizuje się w remontach starych ciągników. Posiada także Ursusa C-355. Prowadzi kilkuhektarowe gospodarstwo, jednak na co dzień pracuje także poza branżą rolniczą. Gromadzone środki inwestuje w naprawę traktorów. Niedawno kupił większą maszynę Zetora Crystal z sześciocylindrowym silnikiem, który został wyprodukowany w 1981 r. Maszyna zostanie poddana kapitalnemu remontowi.

Adam Chróstkowski, hodowca bydła i kolekcjoner starych ciągników, fot.Tomasz Ślęzak

Massey Ferguson 35 – najszybszy na torze!

W miejscowości Władysławek nie zabrakło także maszyn sprowadzonych do naszego kraju, które zostały następnie poddane modyfikacjom.

– Mój traktor pochodzi z 1984 r. Został sprowadzony przez znajomego z Danii. Ja go kupiłem cztery lata temu. Fabrycznie montowany miał silnik benzynowy. Wymieniłem na trzycylindrową jednostkę Perkins pochodzącą z ładowarki. Generuje 47 KM mocy. Założyłem do niego większe i szersze koła. Felgi pochodzą od starego kombajnu. Mam torfowe łąki, na których jest grząsko. Szerokie opony powodują, iż maszyna ma lepszą przyczepność i w mniejszym stopniu niszczy darń, po której się porusza. Dla lepszego efektu zmieniłem też tłumik, tak aby silnik wydawał bardziej charakterystyczny warkot – usłyszeliśmy od Adama Chróstkowskiego z miejscowości Obrowo.

Rolnik wykorzystuje ciągnik do pracy w gospodarstwie, które zajmuje się hodowlą bydła i produkcją mleka. Hodowca jest dostawcą oddziału SM Spomlek w Chojnicach. Jego Massey Ferguson 35 wykonuje pracę przy sianokosach. Ze względu na niewielką wagę, traktor podczas Wyścigu rozwijał znaczne prędkości.

Maszyna otrzymała fabryczną kabinę, która została zakupiona i pochodziła od innego egzemplarza modelu MF 35. Hodowca bydła i producent mleka w konkurencji wyścigowej na dystansie ¼ mili zajął drugie miejsce. Wyprzedził go jedynie operator traktora marki David Brown.

W konkurencji sprawnościowej polegającej na pokonaniu slalomu wyznaczonego belami słomy był trzeci. Wyprzedziła go jedynie operatorka Ursusa C-330. Najszybszy ponownie okazał się być kierowca brytyjskiego traktora David Brown.

Idź do oryginalnego materiału