Przyglądając się historii maszyn rolniczych, zawsze powinnyśmy spojrzeć na czasy w których powstała. Tak jest z Vistulą, legendarnym kombajnem, który w tym roku obchodzi 65 lat. Gdy w 1959 roku wyjechał na pole był bardzo nowoczesny. I jeszcze coś – był polski.
Były takie czasy, iż w polskich gospodarstwach królowały kosa i cep. Żniwa ciągnęły się tygodniami, a chłopskie ramiona musiały zastępować to, czego brakowało – maszyn.
Potem – już po wojnie – pojawiły się żniwiarki, a obok nich poniemieckie młocarnie, które ułatwiały pracę, ale wciąż wymagały wielu rąk do pomocy. Polska wieś rosła jednak w siłę, areały się powiększały, a chłopi – coraz częściej już rolnicy – potrzebowali czegoś więcej. Potrzebowali kombajnu.
I wtedy pojawił się pomysł: połączyć żniwiarkę z młocarnią w jedną, samobieżną maszynę. Tak narodziła się wizja kombajnu, który odmieniłby polskie pola. Nie był to rewolucyjny pomysł, ale sytuacja w latach 50. ubiegłego wieku była trudna.

Koniec kopiowania – czas na polską myśl techniczną!
W Płocku, w Fabryce Maszyn Żniwnych, pierwsze próby wyglądały… znajomo. W 1954 roku uruchomiono produkcję ŻMS-4, czyli Żniwiarko-Młocarni Samobieżnej o szerokości 4 metrów. Maszyna była niczym innym, jak licencyjną kopią radzieckiego Stalińca S-4, a ten z kolei powstał na wzór amerykańskiego IH-123 SP.
Polska wieś dostała więc mało oryginalną maszynę zza Buga, która i tak była odwzorowaniem konstrukcji zza oceanu. I w dodatku jeszcze musieliśmy za nią płacić licencję dla towarzyszy z ZSRR.
Polscy inżynierowie mieli już dość kopiowania cudzych pomysłów. Chcieli wreszcie stworzyć własny kombajn – nowoczesny, wydajny i, co najważniejsze, dopasowany do polskich pól i zbóż. W 1955 roku powołano zespół pod kierownictwem inż. Tadeusza Michalskiego. Ludzi upartych, z fantazją, ale i z ogromnym poczuciem misji.
I tak, po kilku latach prób i testów, narodziła się ona – Vistula. Maszyna, która miała w sobie ducha Wisły – polską, niepowtarzalną, mocną i płynącą własnym nurtem.

Vistula – żniwiarka i młocarnia w jednym
Gdy w 1959 roku z taśmy w Płocku zjechały pierwsze egzemplarze KZB-3A, wieś oniemiała. To była rewolucja. I to nasza polska rewolucja.
Nowoczesny silnik wysokoprężny ze Starachowic o mocy 75 KM napędzał maszynę, która potrafiła wykosić od pół do choćby półtora hektara w godzinę. Zespół żniwny o szerokości 3,3 metra był świetnie dopasowany do wydajności młocarni. Przepustowość? Około 9 ton masy na godzinę – liczby, które wtedy brzmiały jak bajka.
Pierwsza wersja miała workownicę, dzięki której ziarno trafiało do czterech worków – każdy z innym stopniem czystości. To rozwiązanie wymagało dwóch osób do obsługi, ale i tak pozwalało skrócić żniwa z tygodni do kilku dni.
Rolnik, który siadał na mostku kombajnisty, choć obok rozgrzanego silnika i w tumanach kurzu, czuł się jakby prowadził maszynę z przyszłości. Titanica pól.

Polska myśl na światowych polach
Vistula nie zatrzymała się na polskiej wsi. Eksportowano ją do Wenezueli, Syrii, Maroka, a choćby Grecji i Francji. W Brazylii czy na Kubie powstały specjalne wersje gąsienicowe KZB-3R do zbioru ryżu na podmokłych terenach. Kto by pomyślał – maszyna spod Płocka, pracująca w tropikalnym błocie!
To była ówczesna duma polskiej techniki. Dowód, iż można stworzyć coś swojego, polskiego i jeszcze sprzedać światu.
Vistula KZB-3B – krok naprzód
W 1963 roku pojawiła się nowa wersja – KZB-3B. Zamiast workownicy dostała zbiornik o pojemności 1,3 mł, a do tego wprowadzono udogodnienia ułatwiające pracę. Były też próby doposażenia kombajnu – choćby w prasę do słomy PS-4, która miała wiązać snopki w czasie koszenia. Pomysł ciekawy, ale awaryjny, więc nie przyjął się szeroko.
W 1971 roku z taśmy w Płocku zjechała ostatnia Vistula. Było ich w sumie około 19 tysięcy.

Kombajn z duszą
Czy Vistula była idealna? Oczywiście, iż nie. Operator siedział w upale, bez kabiny, spoglądając z boku na kosę, a po całym dniu wyglądał jak oblepiony kurzem duch pola. Mechanizmy bywały odsłonięte, kierownica ciężka, a manewrowanie trudne.
Ale miała coś, czego dzisiejsze maszyny nie mają – duszę i polski charakter. To była maszyna stworzona przez ludzi dla ludzi. Symbol uporu, inwencji i odwagi, by pójść własną drogą.
Karta maszyny – Kombajn Vistula KZB-3A / KZB-3B
Producent: Fabryka Maszyn Żniwnych (FMŻ), Płock
Lata produkcji: 1959–1971
Łączna liczba wyprodukowanych egzemplarzy: ok. 19 000 szt.
Parametry techniczne
- Silnik: wysokoprężny S-53 K (Starachowice)
- Moc: 75 KM przy 1750 obr./min
- Szerokość zespołu żniwnego: 3,3 m (wersje 4 m rzadziej spotykane)
- Wydajność: 0,5–1,5 ha/godz.
- Przepustowość młocarni: ok. 9000 kg masy/godz.
- Bęben młocarni: 8 cepów, średnica 550 mm, długość 892 mm
- Prędkość jazdy: od 1,6 do ok. 20 km/h
- Pojemność zbiornika (KZB-3B): 1,3 mł
- Masa własna: ok. 5,5 t

Ciekawostki o Vistuli
- Eksport: Vistule pracowały nie tylko w Polsce – trafiły do Grecji, Francji, Wenezueli, Maroka, a także na Kubę i do Brazylii.
- Wersja ryżowa: model KZB-3R wyposażony w gąsienice do pracy na podmokłych terenach.
- Workownica: starsza wersja KZB-3A pakowała ziarno do worków, które zsuwały się po rynnie na pole.
- Pierwszy rocznik: 1960 rok – na Międzynarodowych Targach Poznańskich Vistula wywołała ogromne zainteresowanie.
- Ostatnia sztuka: opuściła fabrykę w sierpniu 1971 roku.
Vistula dziś
Dziś spotkanie żniwującej Vistuli graniczy z cudem. Większość zniknęła w latach 80. i 90., gdy brakowało części, a na polach zadomowiły się już Bizony i zachodnie kombajny. Ale jeżeli gdzieś na festynie, w muzeum czy u kolekcjonera zobaczycie czerwono-pomarańczową sylwetkę z charakterystycznym nagarniaczem – zatrzymajcie się.
Bo to nie jest zwykła maszyna. To Vistula – legenda polskich pól i dowód na to, iż choćby w czasach, gdy wszystkiego brakowało, nie brakowało nam pomysłów, odwagi i marzeń.