Znam osobiście wiele osób, które są bardzo dużymi fanami sprzętów marki Voopoo. Trudno się im dziwić, ponieważ producent wypuścił na rynek wiele bardzo przyjemnych urządzeń. Wspomnienia możemy zacząć, chociażby od Dragów S/X czy aktualnie często spotykanych Vmate’ów i podów z serii Doric. Teraz idąc za ciosem firma przygotowała dla nas kolejny sprzęt — Voopoo Vinci Spark100. Czy zestaw podbije serca swoich oddanych fanów? Sprawdźmy to.
Wygląd
Kit łączy standardową bryłę z subtelnymi detalami. Obudowa, metalowa obudowa, przypomina Vaporesso Target, oferując przyjemne wrażenia z trzymania dzięki jakości materiału i wadze. Przedni panel ma podobny wygląd do Centaurusa, z przyciskami +/-, Fire i suwakiem do blokowania mocy – proste i funkcjonalne, w przeciwieństwie do przekombinowanej Legendy 3. Zainstalowano tutaj również gniazdo USB-C. Atomizer to Uforce X nano z górnym przepływem powietrza i łatwą regulacją. Dodatkowy atut stanowią boczne otwory z podświetleniem, które świeci podczas ładowania, tworząc atrakcyjny efekt. To mały, ale przyjemny detal, który wyróżnia ten model.
Specyfikacja
Jeśli chodzi o bebechy Moda, to można powiedzieć, iż to klasyka. Maksymalna moc urządzenia to 100w, którą będzie wspierał jeden akumulator 18650. Wielka szkoda, iż producent nie pokusił się o możliwość włożenia 21700, bo bardzo brakuje na rynku urządzeń na jedno, większe ogniwo. Oczywiście Voopoo zadbało o szybkie ładowanie, co odrobinę to nadgania, ale mimo wszystko naprawdę szkoda. Sam mod wyposażony jest również w tryb SMART, który został skierowany tu głównie dla nowych, ciekawych większej mocy, użytkowników. Tryb ten automatycznie dobiera moc do aktualnie włożonej grzałki do urządzenia.
Jeśli natomiast chodzi o atomizer to mamy tutaj kompatybilność z nowymi grzałkami od Voopoo, czyli Pnp-X, znane, chociażby z Dragów s2 czy x2. interesujące oddawanie smaku i gęsta chmura na pewno znajdą swoich odbiorców.
Podsumowanie
Nie mam pojęcia, czy Voopoo Vinci Spark100 wyląduje na naszym rodzimym rynku i w jakiej będzie on kwocie. jeżeli jednak Voopoo nie poniesie fantazja, to wydaje mi się, iż może ono trochę namieszać. Nie twierdzę, iż jest to rewolucyjny sprzęt, o który będziemy się zabijać, ale w gronie odgrzewanych kotletów fajnie zobaczyć coś nowego i ciekawego, chociażby w wyglądzie samego urządzenia. A Wy? Skusilibyście się na takiego gagatka? Dajcie znać.