Wakacyjna rozmowa trzech przedsiębiorców o składkach i … emeryturze.

oszczednymilioner.pl 1 miesiąc temu

Ostatnio na jednym z mainstreamowych portali widziałem łzawy tekst jakieś aktora, który opowiadał jaką ma wysoką emeryturę, bo uczciwie płacił składki od pełnego przychodu (były dobrowolne). Teraz ma emeryturę „w okolicach średniej krajowej” i opowiada jaki złoty interes zrobił. Opowiedziałem tę historię w czasie górskiego spotkania moim kumplom-przedsiębiorcom i… najpierw zaczęli się śmiać, a potem wspólnie roztrząsaliśmy problem – na ile warto płacić wysokie składki.

Obecnie tylko przedsiębiorca ma taki wybór – może albo iść w składki ZUS minimalne (+dobrowolne chorobowe), albo płacić od dochodu, aż „do odcięcia” – 250% średniej krajowej. Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie.

Przykład 1. Mój nieżyjący Tato. Przez cały czas bycia przedsiębiorcą (własna spółka przez 13 lat) wypłacał sobie pensję (250% średniej krajowej) i kiedy przechodził na emeryturę w wieku 60 lat – dostał ją całkiem sporo – 150% przeciętnego wynagrodzenia. Kiedy umierał, po osiemdziesiątce, dzięki mechanizmowi „starego portfela” miał ok. 80% średniej pensji krajowej (czyli realnie o połowę mniej) . Z tym, iż w w Jego przypadku, mówiono jeszcze o „starych zasadach” i można było wybrać do obliczeń podstawy świadczenia 10 kolejnych, najlepszych lat. No i Tato wybrał spółkę. Ile straciłby, płacąc mniej? Jakieś 30%. Ponieważ w poprzednich latach zarabiał dobrze, ale nie tak. Całe życie uważał, iż zyskał na tym. A jak było? Kiedyś to sprawdzę. Dzisiaj nie, bo wymaga to do sięgnięcia do starych przepisów – np. jaki procent w latach 1987-1999 r. potrącano na emeryturę i jaka była średnia pensja (co pozwoli mi ustalić, ile w rzeczywistości Tato płacił i ile dostałby inwestując samodzielnie).

Przykład 2. Tato jednego z kumpli. Żyje – ma ok. 70-tki. Całe życie prowadził firmę, płacąc składki minimalne. Teraz pomaga synowi, jako cichy wspólnik i otrzymuje emeryturę minimalną. Czy brakuje mu na życie? Nie. Od syna i tak dostałby kasę (firma całkiem spora), ale nie wyobraża sobie życia bez pracy.

Przykład 3. Ojciec drugiego kumpla.Składki płacił minimalne. Zmarł nagle po 3 latach na emeryturze. Nigdy nie odebrał tego, co wpłacił.

Przykład 4. Opisywany na blogu dyrektor. Żyje ma po 80-tce. Kiedy przechodził na emeryturę, w wieku 67 lat, zgromadził 4 mln kapitału emerytalnego. Zarabiał doskonale, dostał emeryturę dobrą (czyli 4 razy więcej niż ówczesna emerytura minimalna). Dzisiaj dostaje ok. 6000 zł „do ręki”. Gdyby 4 mln włożył w obligacje dostałby dzisiaj samych odsetek 17.280 zł netto. Oczywiście kapitału nikt mu nie wypłaci, mimo iż napisał oficjalne pismo – zrzekam się emerytury, wypłaćcie mi moje 4 bańki..

Przykład 5. Jeden z kumpli – przedsiębiorca. Płaci składki minimalne, a oszczędności (w stosunku do maksymalnych) – inwestuje. O jakich kwotach mówimy? Przy składkach rzędu 30% podstawy mieliśmy w 2021 r.:

  • minimalne – ok. 11.100 zł/rok,
  • maksymalne 46.350 zł/rok.

Łatwo obliczyć, iż różnica wychodziła ok. 35 tys. zł/rok. Teraz? choćby o 50% więcej czyli ponad 50.000 zł (czyli ok. 6,25 średnich pensji). Co to oznacza w praktyce? Inwestując rocznie te 50 tys. zł na 3% ponad inflację, mamy po 40 latach oszczędzania – 3.3 mln zł według wartości realnej (dzisiejszej), jeżeli inwestujemy i płacimy podatek od zysku (jeśli nie – choćby ok. 4 mln zł).

Przykład 6. Drugi z kumpli – przedsiębiorca na KRUSie. Płaci składki – 2400 zł/m-c. Gdyby był dzisiaj na pełnym (250%) ZUS-ie – 72 tys. zł. Różnica ca. 70.000 zł. Patrząc na jego poprzednika -oszczędności po 40 latach – 4,6 mln zł (bez podatku ok. 5,4 mln).

Teraz popatrzmy sobie jakie emerytury państwowe i „prywatne” dostaliby obaj panowie?

Wersja państwowa. Zakładając 30% ostatniej pensji – realnie jakieś 6000 zł netto (co jak widzicie pokrywa się z aktualnym emerytem płacącym wysokie składki). Dobijając do 40% – 8000 zł netto.

Wersja prywatna ZUS. Same odsetki to 5,19% netto. Dla ZUSowca-minimalisty – ok. 14.300 zł miesięcznie. Dodając państwowe świadczenie (które przecież się należy) – 16 tys. zł. 2 razy więcej niż państwowe w wariancie „wypas” – 250% średniej.

Wersja prywatna KRUS. Tu dodajemy jeszcze 40% (bo składki KRUS są drastycznie niższe) i mamy ponad 21.000 zł. Państwowa przypominam – 8000 zł max. na co będą mogli liczyć dzisiejsi przedsiębiorczy dwudziestolatkowie.

Dobrze, dobrze, ale dlaczego liczyłem same odsetki? Przecież został jeszcze kapitał. Założyłem spory margines błędu. Na dewaluację kapitału (obecnie inflacja ok. 3%/rok oznacza stratę połowy wartości po 24 latach, ale już 6% po 12 latach) oraz długie życie. Średnia wychodzi niska – facet żyje ok. 75 lat, czyli pobiera emeryturę przez 10. jeżeli umrze wcześniej (ale po 3 latach emerytury), całe wpłacone składki ZUS przepadają. Ja mogę sobie zakładać, iż opłaca mi się nieskończenie długi okres emerytury państwowej (moi męscy przodkowie przekraczali 80-tkę), ale już kumpel z ojcem zmarłym w 68 r.ż. – nie powinien.

Jednak choćby mnie się to nie opłaca. Gdybym przez cały czas płacił te 72 tys. zł składek emerytalno-rentowo-wypadkowych, czyli łącznie 75% przeciętnego rocznego wynagrodzenia Polaka, dostanę (to kalkulacja ZUS) ok. 80% realnie tej średniej pensji. Ile musiałbym żyć, żebym zyskał (ja akurat nie mam wyboru, pobory obciążają z automatu)? Prawie drugie tego, przez ile wpłacałem składki czyli…..ponad 100 lat. Niewielkie prawdopodobieństwo. Wypłacając tylko kwotę ponad inflację (3%, ale nie mając podatku) – wyszedłbym na zero żyjąc 85 lat i… jeszcze zostawiłbym po sobie kapitał. No i do śmierci (choćby jako 150-cio latek) dostawałbym ZUS-owską emeryturę minimalną.

Idź do oryginalnego materiału