Wyganianie turystów odbija się Hiszpanom czkawką. Kurorty świecą pustkami

2 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Majorka była jedną z tych wysp, na których organizowano antyturystyczne protesty. Miejscowi skandowali takie hasła jak: "nie chcemy was tu", "turyści wracajcie do domu". Manifestacje przyniosły zamierzony efekt - jest środek sezonu, a niektóre kurorty świecą pustkami. To przełożyło się na niższe utargi hoteli, restauracji i sklepów.


Wszystko wskazuje na to, iż zagraniczni turyści uszanowali "prośby" mieszkańców Majorki i na wakacje wybrali się gdzieś indziej. W tym roku na Balearach odbywały się antyturystyczne protesty, podczas których uczestnicy domagali się od turystów, aby wracali do siebie. Niektóre manifestacje - tak jak czerwcowa w Palmie - miały gwałtowny przebieg. Reklama

Protesty na Plamie. 100 Hiszpanów otoczyło turystów


Jak opisywała "Ulitima Hora" około 100 młodych Hiszpanów otoczyło turystów siedzących w ogródkach restauracyjnych na El Borne i na Plaza de las Tortugas. Przez około godzinę drwili z nich i skandowali: "Wynoście się z naszych ulic". Policja Narodowa musiała utworzyć kordon bezpieczeństwa i ochraniać gości. Rząd Balearów po tym zajściu wystosował oficjalne przeprosiny. Rzecznik rządu Toni Costa podkreślał wówczas, iż protestujący należą do mniejszości, a atakowanie turystów, którzy w spokoju jedli kolację, jest niedopuszczalne.



Turyści nie przyjechali na Majorkę. "Niepokojący trend"


Jak podaje anglojęzyczna gazeta "Majorka Daily", dane na temat obłożenia w niektórych kurortach Majorki nie napawają optymizmem branży turystycznej - przy czym jak zaznaczono, nie są one oficjalne. W najgorszej sytuacji mają być obiekty w miejscowościach Capdepera i Soller. Federacja Hotelarstwa Majorki (FEHM) stwierdziła, iż "trend jest niepokojący". "Chociaż nie dysponujemy jeszcze oficjalnymi statystykami, informacje od naszych stowarzyszeń wskazują, iż Capdepera - która w dużej mierze opiera się na turystyce niemieckiej - oraz Soller odnotowują największe spadki liczby odwiedzających" - powiedziała na briefingu prasowym wiceprezes federacji María José Aguiló.
Jak opisuje "Majorka Daily" odnotowano mniejszą liczbę m.in. turystów z Wielkiej Brytanii i państw nordyckich. Ci ostatni, jak przekazało FEHM, mają być coraz bardziej wrażliwi na "negatywne komunikaty" płynące z regionu, czyli protesty mieszkańców. Jak zauważyła miejscowa gazeta, w niektórych kurortach ruch jest niewielki - na tarasach restauracyjnych jest pusto, na parkingach jest sporo dostępnych miejsc, a obłożenie w hotelach jest mniejsze niż zazwyczaj.

Restauracje wysłały kelnerów na urlop, inne przestały zatrudniać


Z powodu mniejszej liczby gości niektóre lokale miały wysłać swoich kelnerów na urlopy - co jak zauważa "Majorka Daily" - jest dość niecodziennym ruchem w środku sezonu. Inne z kolei w ogóle nie uruchomiły rekrutacji. Miejscowi przedsiębiorcy skarżą się na dużo niższy zarobek. Pedro Oliver, prezes Kolegium Przewodników Turystycznych (College of Tour Guide) powiedział gazecie, iż sprzedaż wycieczek fakultatywnych spadła o 20 proc. Wini o to protestujących. Operatorzy autobusów, podobnie jak taksówkarze, też odnotowali spadek liczby klientów. Według Pepe Tirado, prezesa stowarzyszenia firm świadczących usługi turystyczne Acotur, przychody sklepów na Majorce są niższe choćby o 20 proc. - podaje z kolei "Daily Express".


Jak podaje gazeta, wskaźnik obłożenia w restauracjach na Majorce ledwo przekracza 50 proc., a w hotelach 60 proc. W poprzednich sezonach w szczycie trudno było w nich znaleźć miejsce. Cytowany przez "Majorka Daily" Juan Miguel Ferrer, prezes Stowarzyszenia Restauratorów CARB (Restauración Mallorca CARB powiedział, iż nie pamięta tak złego lata od pandemii. Ostrzegł, iż setki lokali może nie przetrwać i zostaną zamknięte.
Idź do oryginalnego materiału