Zdaniem handlowców sadownicy nie powinni wstrzymywać sprzedaży na siłę

1 tydzień temu

Przestoje w sortowaniu

Sadownicy cieszą się ze wzrostów cen jabłek, ale początek marca z puntu widzenia mniejszych firm i grup producenckich nie wygląda już tak „kolorowo”. – W tym tygodniu sortujemy tylko trzy dni. W przyszłym jeden, chyba iż dojdą nowe zamówienia – o aktualnej sytuacji na rynku opowiada nam Dominik Dobrosz (Platinum Fruits).

Nasz rozmówca nie obserwuje bezpośredniego przełożenia irańskiego zakazu eksportu na zamówienia ze strony hinduskich odbiorców. Jak dodaje, choćby gdybyśmy obserwowali takie zjawisko, to Idared z jędrnością około 6 kG wysłany w marcu po 50 dniach transportu nie będzie w najlepszej kondycji.

Kolejna kwestia to coraz większa dostępność jabłek zebranych w ostatnich tygodniach na południowej półkuli. Hindusi zamawiają je z RPA. Cena każdego buszla jest tylko nieznacznie wyższa niż jabłek z Polski. Jednak były one zerwane kilka tygodni temu, a nie jesienią 2024 roku…

Nie warto czekać na cenę. Nie w tym sezonie

– Sadownicy często mówią mi, iż Idared osiągnie cenę 3,00 czy 4,00 zł/kg. Owszem, może tak być, tylko czy czekanie na tą cenę zrekompensuje 40% odrzutu i sprzedaż w maju najdalej do Czech jako najtańsze, czerwone jabłko? – pyta retorycznie przedsiębiorca.

W opinii eksportera wstrzymywanie się ze sprzedażą czy warunkowanie otwarcia komory za kolejne 20 groszy więcej, miałoby sens w sezonie, w którym jabłka przechowują się w doskonałej kondycji. Jest odwrotnie. Sezon 2024/2025 był trudny, a po otwarciu komory jędrność jabłek spada błyskawicznie.

Dziś problem polega na tym, iż przykładowy eksporter może zapłacić 1,80 zł/kg za Idareda, a następnie sprzedać go i zarobić. Przy oczekiwaniu 2,00 zł/kg firma „nie mieści” się w przedziale cen akceptowalnym przez odbiorców. Eksporter oczywiście może zapłacić 2,00 zł/kg, ale wówczas nie zarobi, więc rezygnuje z przedsięwzięcia. Handel w ostatnich dniach nieco zwolnił i odbiorcy polskich firm często nie chcą zaakceptować wyższych cen. Czy to się zmieni? Tego nie wiemy.

Nie bez znaczenia jest tu fakt, iż przez lata odbiorcy naszych jabłek „przyzwyczaili się”, iż są one najtańsze na kontynencie. W tym sezonie różnica między owocami z Polski oraz z Włoch (dla przykładu) jest znacznie mniejsza, co nieco komplikuje handel.

Większość sadowników „żyje chwilą”

– Być może spotkam się z krytyką, ale uważam, iż w handlu tak naprawdę niedużo zmieniło się w ciągu ostatnich 10 – 15 lat. Zdecydowana większość sadowników przez cały czas podchodzi do handlu krótkowzrocznie. A cały czas musimy myśleć o przyszłych sezonach – wyjaśnia D. Dobrosz.

Nasz rozmówca dodaje, iż w ostatnim czasie w branży zdarzają się także nieprzyjemne sytuacje – sprzedaż innemu odbiorcy pomimo wcześniejszych ustaleń lub zmiana warunków współpracy w ostatniej chwili.

Nie chce żeby handel mścił się na sadownikach w urodzajnych sezonach, albo sadownicy wyciskali ostatni grosz z kupujących w sezonach takich, jak ten. Bez jednych nie ma drugich i na odwrót. Albo będziemy zarabiali, albo będziemy żyli „jak pies z kotem” – dosadnie podsumowuje.

Idź do oryginalnego materiału