Czy to nowa ładowarka Claasa? I dlaczego jest żółta?

10 godzin temu

Ostatnie lata to prawdziwy wysyp o ile chodzi o pokazywanie maszyn z napędami alternatywnymi. Prym rzecz jasna wiodą maszyny elektryczne, gdyż najlepiej dzięki nim potwierdza się swoje zaangażowanie w walkę o zrównoważone rolnictwo. Czy zatem Claas będzie elektryczny?

Pytanie nie jest bezzasadne nie tylko z uwagi na bardzo silną i intensywną promocję tworzenia maszyn niespalinowych popartą licznymi projektami oraz grantami, ale w przypadku Claasa chociażby ze względu na fakt, iż jest już mały elektryczny Scorpion. Jest to co prawda prototyp o którym mówiliśmy przy okazji targów Agritechnica 2023, gdzie maszyna została wystawiona po raz pierwszy i póki co jeszcze nie znalazła się w ofercie firmy. Poza tym w międzyczasie Claas dość sporo i często udzielał się w różnych projektach, między innymi organizowanym przez Federalne Ministerstwo Gospodarki i Klimatu na rzecz stworzenia alternatywnego napędu wodorowego do napędu maszyn.

Liebherr pokazał wiele elektrycznych maszyn, jednak ta może niebawem zmienić barwy oraz nazwę, fot. GS

– Dekarbonizacja wymaga adekwatnej techniki dla adekwatnych zastosowań. Napędy elektryczne są idealnym rozwiązaniem dla maszyn o niskim zapotrzebowaniu na moc. Te maszyny sprawdzają się w pracach wokół gospodarstwa, podczas gdy większe maszyny wymagają innych rozwiązań jak napędy wodorowe czy paliwa alternatywne (red. HVO) – wyjaśnia Dr Martin von Hoyningen-Huene Dyrektor ds. Technologii w Claas.

A zatem Claas widzi przyszłość nie tylko pod wysokim napięciem, ale również przy wysokim ciśnieniu i niskiej temperaturze, jakie będą panowały w zbiornikach na wodór, gdy już konkretne maszyny pojawią się na rynku. I w tym miejscu, postawilibyśmy prawdopodobnie kropkę, gdyby nie fakt, iż w tych kwestiach można nieco uchylić rąbka tajemnicy.

Elektryczne ładowarki Torion-E czy Sinus-E?

W sumie „Sinus” to sama w sobie nazwa, która dość dobrze pasuje do maszyny z napędem elektrycznym. choćby o ile do napędu byłby użyty silnik prądu stałego, to i tak maszyna będzie ładowana prądem z sieci właśnie o przebiegu sinusoidalnym. Żarty na bok, bo oto być może na światło dzienne wyjechały właśnie elektryczne ładowarki Claasa. Ale zaraz, dlaczego te maszyny są żółte? Po tym ciut długim wstępie pora przejść do sedna. Nie jest tajemnicą, iż dostawcą wszystkich serii ładowarek Claasa jest firma Liebherr. A Liebherr, właśnie zaprezentował na targach Bauma 2025 w Monachium elektryczną wersję modelu L507 Stereo, model L507E, czyli jak by nie patrzeć, właśnie Toriona w nomenklaturze Claasa. Spójrzmy zatem, tak przedpremierowo (Agritechnika dopiero w listopadzie) na to, co może ukazać się na stoisku firmy Claas na jesieni tego roku w zakątku „elektrycznym”.

Liebherr model L507-E to odpowiednik spalinowego modelu L507 Stereo o mocy 68 KM i masie 5,8 tony. Elektryk jest naturalnie cięższy – masa wynosi od 5815 do 6415 kg, ale producent przewiduje stosowanie takich samych łyżek – od 0,8 do 1,6 metra sześciennego. Identyczne są również maksymalne obciążenie 3750 kg (na wprost) oraz wysokość podnoszenia 3215 mm (do sworznia łyżki). A zatem pod względem możliwości pracy nic się nie zmienia.

Poza zmianą napędu to w sumie ta sama dobrze znana L507 Stereo zdolna wykonywać dokładnie te same prace. Co interesujące Liebherr od razu proponuje większe baterie, jak to niegdyś robiła Tesla, czym kupiła wielu klientów, fot. GS

Maszynę elektryczną napędzają dwa silniki o magnesach stałych: do jazdy i do hydrauliki. Silniki mają odpowiednio 30 kW oraz 15 kW (moc chwilowa dla hydrauliki może wynosić 30 kW). Akumulatory są dwa do wyboru, mniejszy 32,2 kWh oraz większy 64,4 kWh co przekłada się na odpowiednio 8 lub 16 godzin pracy na jednym ładowaniu. Maszyna ma architekturę 322 V, zaś baterie są typu litowo-jonowego. Producent podaje, iż układ jazdy ma możliwość rekuperacji energii podczas hamowania. Maksymalna prędkość to 20 km/h dla wariantu z mniejszą baterią oraz 30 km/h dla baterii większej.

Wybierając akumulator o większej pojemności, klient zyskuje również możliwość ładowania szybką ładowarką DC o mocy 45 kW co trwa około 1,1 h. Standardowo maszynę można ładować gniazdem Typu2, napięciem 230 V (12A / 3,5 kW) co zajmuje 7 lub 14 godzin, 400V (16A / 11kW) co potrwa już 2,1 lub 4,2 godziny albo 400V (32A / 22kW) co skraca czasy do 1 lub 2 godzin – czasy odpowiednio dla baterii mniejszej i większej. Ponad to maszyna posiada instalację 12V opartą o klasyczną baterię kwasową o pojemności 100Ah, ładowaną z baterii głównej.

Poza napędem, to w zasadzie standardowa maszyna L507, dysponująca wydatkiem 75 l/min oraz ciśnieniem roboczym 240 bar a także kinematyką typu Z. Naturalnie elektryk jest także wyposażony w system „Stereo”, a więc skrętną tylną oś poprawiającą manewrowanie maszyną.

Torion 2014/1913 na wodór?

Również w przypadku największej serii ładowarek Claas, rąbka tajemnicy znów uchyla firma Liebherr prezentując w Monachium ładowarkę L566 Xpower H2, czyli właśnie maszynę o większej mocy i masie. Napędzaną silnikiem spalinowym, ale zasilanym wodorem. Warto tutaj dodać, iż Liebherr również bierze udział w programie ministerialnym jak prawie każda duża niemiecka firma. Wyraźnie widać, iż Niemcy nie mają w planach pozostania z tyłu stawki, bowiem nad projektem pracuje bardzo zróżnicowane grono firm, często ze sobą konkurujących jak chociażby Deutz AG i wspomniany Liebherr, który jest przecież także dostawcą silników.

Wodór to przyszłość – tak mówi wielu, w tym Claas oraz Liebherr. Ten drugi ma już konkretny argument – L566 Xpower H2, fot. GS

Wracając do ładowarki, maszyna pozostało w fazie prototypu, choć już bardzo zaawansowanego. Firma Liebherr planuje stworzyć w oparciu o doświadczenia zdobyte przy budowie tej maszyny, gamę ładowarek od 15 do 40 ton, które oferowałyby to samo co maszyny spalinowe przy znikomym oddziaływaniu na środowisko naturalne. Póki co, na temat modelu L566 Xpower H2 wiadomo, iż jest w stanie pracować do 12 godzin na zgromadzonym w zbiornikach wodorze, czas tankowania wynosi 15 min, maszynę napędza wodorowy silnik Liebherr, zaś sam wodór jest przechowywany pod ciśnieniem 700 barów. o ile chodzi o ten model, to raczej jest mało prawdopodobne, iż zobaczymy go w listopadzie w barwach firmy Claas, w odróżnieniu od L507E.

Faktem jest, iż Claas dużo bardziej rozważnie i zachowawczo podchodzi do kwestii elektryfikacji maszyn rolniczych, dostrzegając, iż jest to temat trudny. I chyba trochę też niewygodny, bowiem duży ciągnik lub kombajn na prąd mogłyby okazać się totalną klapą, w dodatku bardzo drogą, a to nie jest najlepsza strategia w dobie spowolnienia i kryzysu.

Idź do oryginalnego materiału