Dwa tysiące ciągników dziennie. Tak, tyle dziennie sprzedaje się w Indiach

2 godzin temu

Kiedy w polskich statystykach sprzedaży ciągników ktoś cieszy się, iż udało się przebić granicę kilku tysięcy sztuk rocznie, w Indiach… cóż, tam w lipcu sprzedano dokładnie 64 322 ciągniki. Tak, dobrze czytacie – w jeden miesiąc. To mniej więcej tyle, ile w Polsce sprzeda się w siedem lat.

Oczywiście nie są to wcale potwory o mocy kilkuset koni, które na wystawach rolniczych wyglądają jak miniaturowe lokomotywy, ale proste, solidne maszyny. Takie w sam raz do pracy na mniejszych areałach, często w gospodarstwach rodzinnych, gdzie technika ma być bardziej naprawialna w wioskowym warsztacie.

Kto rządzi na indyjskim rynku?

Liderem indyjskiego peletonu jest Mahindra & Mahindra – 26 990 ciągników w lipcu (prawie 42% rynku). Drugie jest TAFE z wynikiem 11 671 sztuk, a podium zamyka International Tractors Ltd (marki Sonalika i Solis) – 7715 maszyn.

Dalej mamy John Deere India (6757 szt.) i Escorts Kubota Ltd (6624 szt.), a stawkę głównych producentów zamyka CNH Industrial z marką New Holland, która może się pochwalić imponującym wzrostem – 27,85% rok do roku.

A reszta? Cóż, w Indiach, jeżeli producent nie sprzedaje co najmniej kilkuset traktorów miesięcznie, to jego udział w rynku jest liczony w promilach.

Dlaczego to ma znaczenie?

Indyjska sprzedaż traktorów jest jak przyprawy w tamtejszej kuchni – ogromna, różnorodna i nadaje smak całej gospodarce. Produkcja takich ilości maszyn to miejsca pracy dla setek tysięcy ludzi – od spawaczy i tokarzy po dostawców części i sprzedawców w salonach.

A przecież mówimy o kraju, w którym wielu rolników żyje na znacznie niższym poziomie niż ich koledzy z Europy. Mimo to mają siłę nabywczą, by inwestować w nowe maszyny. I to wcale nie w kosmiczne technologie, ale w prostą, sprawdzoną technikę.

Popularny i u nas Solis, zają trzecie miejsce w lipcowym rankingu sprzedaży ciagników w Indiach, fot. Adam Ładowski

Polskie akcenty w Indiach przez cały czas żywe

Na marginesie – warto pamiętać, iż Ursus swego czasu dostarczał do Indii technologie i licencje. Ślad tej współpracy wciąż jest tam obecny, a sama marka wciąż kojarzy się wielu indyjskim rolnikom z solidnym, mechanicznym sprzętem, który nie boi się ciężkiej roboty w polu ani… braku gniazda USB w kabinie.

Tak więc, kiedy następnym razem będziemy w Polsce rozmawiać o „rekordowej” sprzedaży traktorów, warto spojrzeć na Indie. Tam rekordy bije się co miesiąc – i nikt się specjalnie nie dziwi. A jeżeli komuś do głowy przyjdą jakieś żarty, to niech sięgnie pamięcią do stanu sprzed 30 lat.

Idź do oryginalnego materiału