Fendt ma 75-konny ciągnik za prawie milion złotych i uważa, iż to promocja

1 dzień temu

Jeśli ktoś uważał, iż elektryfikacja rolnictwa ruszy z kopyta jak przyspieszenie w Tesli, to mamy kubeł zimnej wody z Marktoberdorfu: Fendt ogłosił w Anglii promocyjną cenę swojego pierwszego elektrycznego ciągnika. Tanio nie jest, choćby gdy masz prąd z własnego dachu.

Model e107S Vario o skromnych 75 koniach mechanicznych kosztuje teraz na Wyspach – uwaga – 199 000 funtów, czyli około 980 000 złotych. Tak, dobrze czytasz: prawie milion złotych za 75 KM.

W tej cenie można mieć używanego 500-konnego Challengera MT800… albo ze trzy dwukrotnie mocniejsze Deutz-Fahry i jeszcze zostanie na agregat. Prądotwórczy oczywiście.
Ale wróćmy do sedna.

Co tu siedzi pod maską?

Zamiast znanego i lubianego trzycylindrowego diesla mamy silnik elektryczny o mocy maksymalnej 75 KM (z opcją chwilowego podbicia do 90 KM), zasilany baterią 100 kWh. Brzmi znajomo? To prawie jak Tesla Model X, tylko zamiast kabiny z ekranem i masażem pleców mamy kabinę z FendtOne i cztery wyjścia hydrauliczne.

Silnik, produkcji Danfoss, śpiewa donośnie, bo obraca się z prędkościami godnymi turbowiertarki, zanim zwolni go klasyczna skrzynia Vario. Traktor jedzie maksymalnie 40 km/h, ma 347 Nm momentu obrotowego i pompę hydrauliczną o wydajności 113 l/min. No bajka. Tyle iż bajka bardzo kosztowna.

taką ładowarką można naładować e-Fendta, ale trochę to potrwa, fot. Adam Ładowski

Czas pracy? Zależy, czy jesteś zwolennikiem przerwy na herbatę o 17

Naładowany do pełna Fendt e100 pojeździ od czterech do siedmiu godzin – pod warunkiem, iż nie szalejesz i jedziesz w trybie „eco” z ograniczoną mocą i podnosisz WOM-em raczej pustą paletę.

Producent uczciwie przyznaje, iż bateria odpowiada… ćwiartce 125-litrowego zbiornika diesla. No cóż – wystarczy na skoszenie trawnika przy gminnym ośrodku kultury, ale już zgrabianie siana może zakończyć się szybciej niż nadciągające chmury.

Ładowanie? Szybko… albo bardzo powoli

Jeśli chodzi o ładowanie e-Fendta, to do wyboru mamy:

  • ładowarkę DC 80 kW – od 20 do 80% w 45 minut (ale bateria się nie cieszy),
  • wallbox AC 22 kW – 4–5 godzin,
  • gniazdko 230 V – 23 godziny. Idealnie, jeżeli planujesz jeden przejazd tygodniowo.

Fendt e107S Vario jest “Zielony”? Prawie

Fendt szacuje, iż „ekologiczny punkt zwrotny” – czyli moment, kiedy emisja CO₂ z produkcji baterii zostanie zrekompensowana – to około 2500 godzin pracy. Problem w tym, iż ciągniki z serii 200 raczej nie dobijają do takich przebiegów – szczególnie jeżeli muszą co chwilę stać przy gniazdku.

A ile to kosztuje? Tu ekologii nie ma

Cena katalogowa najtańszej wersji S w specyfikacji Profi to 199 000 funtów (ok. 980 000 zł). Z ładowarką, przednim TUZ-em i WOM-em dochodzimy do 236 720 funtów, czyli ponad 1,16 miliona złotych.

Dla porównania: klasyczny 207S z dieslem i 79 KM kosztuje 115 000 funtów, czyli jakieś 570 000 zł. Różnicę można zainwestować w biogazownię i jeszcze zostanie na roczne utrzymanie Koła Gospodyń Wiejskich.

Fendt oferuje też wersję „winoroślową” – model V o szerokości 1,28 m za 182 000 funtów (~900 000 zł). Smukły, drogi i cichy – idealny dla ekologicznego enologa z Niemiec lub właściciela hotelu agroturystycznego z Instagramem.

Wąski fizycznie, jednak cena już bardzo… szeroka, fot. Adam Ładowski

Gwarancja za 100 tysięcy złotych?

Opcjonalna gwarancja 8 lat lub 8000 godzin to koszt 19 680 funtów, czyli około 97 000 zł. W przeliczeniu: 2,46 funta za godzinę jazdy, nie licząc prądu. Ale skoro już wydałeś milion, to chyba nie będziesz się przejmował?

A może coś większego?

Nie ma. Fendt otwarcie przyznaje, iż baterie sprawdzają się w klasie poniżej 100 KM. Dla porównania: żeby zasilić model 939 Vario o mocy 385 KM, trzeba by wsadzić 16 ton baterii. Czyli tyle, ile ładuje średnia przyczepa skorupowa. Swoją drogą – chyba lepiej nie jechać wtedy po świeżo posianym…

Elektryczny Fendt e100 to krok w przyszłość… ale jeszcze raczej po alejkach parku niż przez orne pola. Cena? Astronomiczna. Zasięg? Skromny. Potencjał? Jest – ale raczej dla tych, którzy zamiast zboża sieją granty liczone w eurosach.

Promocja to jednak za mało

Tak czy siak, przykład elektrycznego Fendta pokazuje, iż na masową elektryfikację rolnictwa to jeszcze nie pora. No, chyba iż dostaniecie dopłatę z trzech funduszy i piątego filaru Zielonego Ładu – wtedy może i poszalejecie.

Ale wtedy może też kupicie chiński ciągnik elektryczny.

Za jedną trzecią ceny e-Fendta.

Idź do oryginalnego materiału