“Nie powstrzymamy pryszczycy, o ile trafi się kilku durni, którzy zechcą zarobić”. Agro komentator odc. 5

7 godzin temu

Ponownie spotykamy się ze specjalistami i rolnikami, aby rozmawiać o tym, jak wygląda sytuacja w ich gospodarstwach, ale również żeby podyskutować o zrealizowanych działaniach rządu, a także tym, czego jeszcze brakuje. Zapraszamy na 5. odcinek Agro komentatora.

Tym razem w naszym programie gościł Jacek Zarzecki, lek. wet. Maciej Perzyna oraz Szymon Statkiewicz, członkowie Stowarzyszenia PTR. Podczas ciekawej dyskusji udało się podsumować ostatnie wydarzenia w związku z pryszczycą w UE, ale również podpowiedzieć, co można poprawić lub dodać do listy zadań do wykonania.

Hodowcy niegotowi na pryszczycę w Polsce

Szymon Statkiewicz rolnik z Podlasia, a dokładniej z powiatu sejneńskiego, utrzymuje 300 sztuk bydła, w tym 110 krów mlecznych. Dla niego wystąpienie pryszczycy w okolicy gospodarstwa to będzie ogromny cios finansowy, związany z utylizacją mleka (3500 l dziennie!), utratą dochodu i płynności finansowej. A ognisko w gospodarstwie to straty rzędu milionów złotych.

Prawda jest taka, iż od hodowców nikt nie wymagał bioasekuracji w ostatnich latach, mało które gospodarstwo jest ogrodzone, podobnie jak pasze, słoma czy kiszonki. Maty, czy niecki dezynfekcyjne w gospodarstwach to niespotykana rzecz. Wprowadzenie tych zasad, podobnie jak w przypadku hodowli świń i ASF, zajmie lata, w trakcie których wszystkie mniejsze gospodarstwa, których nie stać na dodatkowe inwestycje, zrezygnują.

– Dla mnie ognisko pryszczycy i wybicie stada, to byłby całkowity koniec hodowli. Nie byłoby nas stać, żeby odbudować to stado. o ile ognisk byłoby więcej, to skąd brać materiał hodowlany? Prowadzę gospodarstwo od 16 lat, ale mój tata rozpoczął hodowlę w 2001 r. i od tamtej pory nie kupiono żadnej sztuki z zewnątrz – mówi Szymon Statkiewicz.

Straty w gospodarstwach to straty gospodarcze

Czarny scenariusz związany z pryszczycą, to pojawienie się jej w Polsce. Straty gospodarcze będą gigantyczne.

– o ile pryszczyca pojawiłaby się w Polsce, to mamy zamknięcie trzech największych rynków państw trzecich czyli Izrael, Turcja i Wielka Brytania, gdzie eksportujemy dziennie wołowiny za około 5 mln zł. Do czasu podjęcia decyzji przez KE, kraje członkowskie podjęłyby takie same kroki, które podjęliśmy w przypadku Węgier czy Słowacji, czyli zamknęłyby swoje rynki na import produktów z Polski. To wiązałoby się dla samego sektora wołowiny ze stratami rzędu 25 mln zł dziennie, jeżeli dodamy do tego sektor mleczarski to będzie około 70 mln zł dziennie – podkreślił z kolei Jacek Zarzecki i podsumował, iż dziennie możemy wówczas tracić choćby 100-110 mln zł.

Dotychczasowe działania służb w sp. pryszczycy

– Podjęte działania nie mają żadnego znaczenia epidemiologicznego i epizootycznego. Z pełną odpowiedzialnością to mówię: To, iż w tej chwili nie mamy pryszczycy w Polsce nie wynika z działań podjętych przez ministerstwo i służby weterynaryjne. Dlatego, iż źródłem zakażania nie są tylko zwierzęta z nielegalnego przywozu. Policja sprawdziła oferty internetowe zwierząt, czy mają polskie kolczyki. Nie wykazano nieprawidłowości. Ogłoszenia cały czas się pojawiają. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę, iż jeżeli na rynku pojawią się zwierzęta z nielegalnego importu to one też będą już miały polskie kolczyki – zaznaczył lek. wet. Maciej Perzyna i dodał, iż granica przez cały czas nie jest szczelna, a zwierzęta z potencjalnie zagrożonych pryszczycą miejsc wjeżdżają do Polski legalnie, bo ogólnego zakazu nie ma, jedynie z obszarów objętych ograniczeniami.

Maciej Perzyna ponownie poruszył temat dotyczący produkcji szczepionek delecyjnych przeciwko pryszczycy nakreślając, w jaki sposób można byłoby je wykorzystać i w jaki sposób można je skonstruować. Porównał koszt szczepienia w wysokości ok. 30 zł do strat, które spowodowane byłyby wybijaniem stad, liczonych w tysiącach czy milionach zł.

Bioasekuracja nie jest skuteczna w pełni, ale konieczna

Na stronie MRiRW i GIW pojawił się poradnik dotyczący zasad bioasekuracji w gospodarstwach utrzymujących zwierzęta parzystokopytne. Przedyskutowaliśmy część punktów z listy. Głosy na temat bioasekuracji były podzielone, jednak konieczność zastosowania tych metod istnieje, również dlatego, iż bez ich realizacji, w sytuacji pojawienia się choroby zakaźnej w stadzie, możliwe, iż PLW odmówi wypłaty odszkodowania, podobnie jak ma to miejsce w przypadku drobiu i trzody chlewnej. Szymon Statkiewicz podkreślił, iż jest wiele wąskich gardeł dot. spełnienia warunków bioasekuracji, chociażby codzienny odbiór mleka, wizyt korektora racic czy inseminatora.

– Samochody odbierające mleko to jest bardzo duży czynnik ryzyka, można przywieźć wirusa na kołach i tutaj sprawdzą się nie maty, ale solidne niecki dezynfekcyjne z łatwym odpływem. Maty są krótkotrwałe i bardzo pracochłonne – mówił lek. wet. Perzyna. Dodał, iż wirus pojawia się w mleku już 4 dni przed objawami, a mleko mimo wszystko trafia do zbiornika. Warto według niego rozpocząć dyskusję nad stosowaniem filtrów zabezpieczających zbiorniki z mlekiem w autach.

– Uważam, iż dobrze, iż ten poradnik wyszedł, choćby jeżeli do końca nie będzie zrozumiały. Jednak jeżeli rolnik pod wpływem paniki jest w stanie sprzedać więcej bydła po niższej cenie, to z czystej ciekawości weźmie ten poradnik i go przejrzy do końca. Informowanie i edukowanie to rzecz konieczna. A co o ile nie będzie bioasekuracji? Nie będzie pieniędzy z odszkodowania za niespełnienie wymogów. W niektórych gospodarstwach będzie to oznaczało koniec hodowli – mówił Zarzecki.

Zachęcamy do obejrzenia całego programu na YT!

Idź do oryginalnego materiału