Rolnicy z okolic Hrubieszowa zmagają się ze skutkami klęski żywiołowej. Choć minęły już dwa tygodnie od zgłoszenia strat, wielu z nich wciąż czeka na wizytę rzeczoznawców. Najwięcej emocji budzi opieszałość jednej z państwowych firm ubezpieczeniowych, której działania opóźniają wypłatę odszkodowań.
Ubezpieczyciele zwlekają, rolnicy czekają
Hanna i Paweł Gulanowscy z Moniatycz Kolonii są rozgoryczeni. – Towarzystwa ubezpieczeniowe jeszcze się nie pojawiły. Minęły już dwa tygodnie, a my wciąż nie mamy żadnych konkretów – mówią. Dzwonili wielokrotnie, ale słyszeli tylko, iż firmy nie mają określonego terminu na szacowanie strat. – Składki się płaci, ale gdy przychodzi co do czego, zostajemy z niczym – dodają.
Szkody szacowane z opóźnieniem i zaniżeniami
Sławomir Szlachta, rolnik z Czerniczyna i delegat do Lubelskiej Izby Rolniczej, potwierdza, iż w niektórych miejscowościach pojawili się już rzeczoznawcy.
– Towarzystwa zaczęły szacować szkody. Już tutaj od rolników mamy dzisiaj sygnały, iż przyjeżdżają panowie, czy tam szkodnicy, to się chyba fachowo nazywać, którzy opisują szkody. No w niektórych przypadkach mamy zastrzeżenia do tego, bo piszą zaniżone te procentowo te szkody w porównaniu z tym, co my opisujemy. Ale też są sygnały obiecujące, iż niektóre firmy jednak piszą te szkody na poziomie tym, który my piszemy. 50-60-80% – informuje Szlachta.
– Natomiast ta ich reakcja troszeczkę jest opóźniona , bo szkoda wystąpiła już ponad tydzień temu, a do tej pory w niektórych miejscach z firm ubezpieczeniowych nikt jeszcze się nie pojawił. Nikt się tam specjalnie tym nie interesuje. Widocznie firmy liczą na to, iż jeszcze rolnicy będą musieli skosić niektóre uprawy, bo rzepaki w tej chwili 3-4 dni pogody i będziemy jechać w te rzepaki, będziemy to zbierać – dodaje rolnik.
Rzepak i zboża trzeba zbierać, mimo braku oględzin
Ireneusz Solak, rolnik ze Stefankowic i wiceprezes Towarzystwa Rolniczego Ziemi Hrubieszowskiej, mówi wprost:
– Zdecydowana większość rolników wykupiła takie ubezpieczania w różnych firmach. Już są pierwsze protokoły po stratach. No, wygląda to różnie. Niektórzy przyjmują to i się zgadzają z wyszacowaną stratą. Inni nie. No, w zależności od firmy. Jest pewien problem, bo do tej pory wszystkie firmy, powiedzmy, komercyjne, mniejsze, większe wywiązały się ze swoich obowiązków. Przynajmniej w 80-90%. Jest jedna firma, to jest państwowy gigant, który po prostu bardzo tak swobodnie sobie podchodzi do kwestii likwidacji szkód – mówi.
– Szkody zostały zgłoszone w większości 8 i 9 lipca. Terminy na wizytację pól i zasiewów zaczynają się od końca lipca, czyli 3 do 3,5 tygodnia nawet. A to, co zostało z tego rzepaku, trzeba zebrać. To samo tyczy się jęczmienia jarego i ozimego, który w zasadzie dosłownie dotknąć i już będzie dojrzały i trzeba będzie to zbierać. No i jest tutaj dodatkowy właśnie problem z tym zbiorem, bo trzeba zostawiać jakieś tam pasy rewizyjne itd., itd. To po prostu komplikuje zbiór. Później do tego trzeba wracać i zbierać na nowo. Także podejście w tejże firmy jest moim zdaniem nieeleganckie – dodaje.
Brak pomocy przed żniwami
– W tym momencie zostaliśmy tak naprawdę z tym sami, zostaliśmy z niczym, przed samymi żniwami. Gdyby to się stało na wiosnę, to byśmy jeszcze może próbowali jakąś kukurydzę zasiać czy coś – mówi wyraźnie rozgoryczona Magdalena Zawiślak, rolniczka z Moniatycz.
Ciemna przyszłość
Hanna i Paweł Gulanowscy nie mają złudzeń.
– W tym momencie zostaliśmy naprawdę z niczym.[…] Ten rok ciężki będzie mocno. O drugim żeby nadrobić to nie wiadomo czy tak wyjdzie, prawda? Następne 2-3 lata będziemy to odczuwać na pewno. Zależy od pogody – mówią z goryczą.
Mariusz Drożdż