Miejscowy producent warzyw zniszczył 25 tysięcy główek kalafiorów w proteście przeciwko ciągłym odmowom odbioru plonów przez sieci handlowe i przetwórnie. Akt ten ujawnił skalę problemu: rolnicy nie tylko borykają się z rażąco niskimi cenami skupu, ale także z ogromnymi zaległościami finansowymi u skupujących za ubiegłoroczne dostawy. To jest alarm dla całej branży.
Zmulczował 70 ha uprawy kalafiora
Na Podkarpaciu doszło do wstrząsającego aktu protestu, który stał się gorzkim symbolem głębokiego kryzysu w polskim warzywnictwie. Sławomir Kępa, producent warzyw z Giedlarowej pod Leżajskiem, w desperacji rozjechał traktorem 25 tysięcy główek kalafiorów. Powód? Sieci handlowe i przetwórnie odmówiły przyjęcia jego plonów, a oferowane ceny skupu były rażąco niskie. Scena ta ujawniła dramat rolników z regionu, którzy walczą nie tylko o zbycie, ale także o zaległe pieniądze za dostawy z ubiegłego roku.
Sławomir Kępa opowiedział o skali wysiłku, który został zniweczony przez nieefektywny system handlowy. Mimo 100 godzin pracy tygodniowo i dbałości o najwyższą jakość, rolnik nie znalazł nabywców na swoje warzywa. Decyzja o zniszczeniu całej uprawy, czyli zmulczowaniu 70 arów kalafiora, była, jak sam przyznał, jedynym wyjściem. „Nie opłaca się zbierać, nie chcą tego odebrać, nie ma chętnych” – mówił. Kalafior trafił pod koła ciągnika zamiast do marketu.

Grozi nam lawina upadłości!
Podczas konferencji prasowej rolnicy z Podkarpacia zgodnie podkreślali, iż problem leży znacznie głębiej niż w bieżących cenach. Kluczowym problemem są zatory finansowe u skupujących.
- Brak rozliczeń za 2024 rok: Przetwórnie i punkty skupowe nie odbierają tegorocznych zbiorów i, co gorsza, nie rozliczyły się za dostawy z poprzedniego roku.
- Zaległości na setki tysięcy: Jak alarmował Tomasz Buczek, poseł i działacz rolniczy, duża część rolników ma zaległości w kilku skupach na grube setki tysięcy złotych każdy.
Ta sytuacja to tykająca bomba. Brak płynności finansowej, połączony z niskimi cenami skupu warzyw, grozi lawiną upadłości w regionie.
W kontekście ogólnopolskiej debaty, na Podkarpaciu padły mocne słowa skierowane do konsumentów. Jedna z rolniczek ostrzegała: „Jak upadną rolnicy, nie będzie nas, nie będzie też was”. Jest to apel o solidarność i przypomnienie, iż opieranie zaopatrzenia na tanim imporcie i brak wsparcia dla krajowej produkcji prędzej czy później uderzy rykoszetem w każdego z nas.
Dramat pod Leżajskiem to wyraźny sygnał, iż sektor warzywny w Polsce potrzebuje pilnej reakcji. Tomasz Buczek zapowiedział natychmiastową interwencję u Ministra Rolnictwa, Stefana Krajewskiego, w sprawie zaległych wypłat. Należy uregulować kwestię terminowości płatności przez skupy oraz wypracować skuteczne mechanizmy ochronne, aby wysoka jakość polskiego kalafiora nie kończyła pod kołami ciągnika.
źródło: Tomasz Buczek/facebook/ kresy.pl