Czy rząd zapłaci rolnikom za słuchanie radia w ciągniku? Brzmi jak kiepski żart z kabaretu o tematyce rolno-politycznej, ale… całkiem możliwe, iż właśnie tak się stanie. Przynajmniej takie są plany.
Jak wiadomo, jak rząd coś kombinuje, to na grubo. A teraz kombinuje tak: od 2026 roku ma zniknąć obowiązek opłacania abonamentu RTV – czyli tej niewygodnej opłaty za posiadanie radia lub telewizora.
W praktyce oznaczałoby to, iż każdy rolnik (uwaga!) vat-owiec mający odbiornik radiowy w traktorze, kombajnie czy ładowarce teleskopowej przestanie płacić 9,50 zł miesięcznie tylko za to, iż lubi słuchać wiadomości z kraju i ze świata między jednym pokosem a drugim zjazdem do silosu.
Ale po kolei.
Abonament do kosza?
Projekt nowej ustawy medialnej zakłada, iż media publiczne – a więc m.in. Polskie Radio i Telewizja Polska – nie będą już utrzymywać się z abonamentu płaconego przez obywateli. Zamiast tego finansowanie ma zapewnić budżet państwa.
Innymi słowy: za publiczne radio i telewizję zapłacimy wszyscy… ale już nie z własnej kieszeni, tylko z kieszeni wspólnej, czyli państwowej. Czyli i tak naszej. Ale przynajmniej nie trzeba będzie się tłumaczyć, iż to radio w Ursusie 912 to „tylko martwy odbiornik, panie kontrolerze!”.
Na marginesie, kontrolera to i tak nie obchodzi czy martwy czy nie martwy, bo według w tej chwili obowiązującej ustawy – liczy się sztuka (radia) , a nie fakt jego działania lub niedziałania.

Co mówi rząd?
Jak zapowiedział wiceminister kultury Maciej Wróbel, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Sejm i Senat przegłosują ustawę w wakacje, prezydent podpisze ją w sierpniu, a pierwsze zmiany wejdą w życie już we wrześniu. Finansowe skutki odczujemy od 1 stycznia 2026 r. Wtedy to Skarb Państwa – z dobroci serca albo i z konieczności – przejmie obowiązek utrzymania mediów publicznych.
Czyli – mówiąc wprost – radio w traktorze stanie się oficjalnie bezpłatne.
Jak to było dotychczas?
Aktualnie rolnik, czyli właściciel radia w maszynie rolniczej (a te, jak wiadomo, często mają radio fabrycznie albo zainstalowane przez poprzedniego właściciela) powinien płacić abonament RTV za każdy odbiornik gdziekolwiek on się w gospodarstwie znajduje. Przypominam, o ile jest Vat-owcem.
Gdyby jednak “ustawa o wolnych radiach w ciągnikach” nie przeszła, to w 2026 roku będzie to 9,50 zł miesięcznie za samo radio lub 30,50 zł, jeżeli gdzieś w gospodarstwie znajdzie się też telewizor. Jak podaje KRRiT, w praktyce płaci niewielki ułamek zobowiązanych – około 32 proc. zarejestrowanych użytkowników.
Ale jak wiemy, kto ma czas i chęć rejestrować radio w Bizonie?
Co to oznacza dla rolników?
Po pierwsze – realne oszczędności. Niby 9,50 zł miesięcznie to nie majątek, ale w skali roku robi się stówka z kawałkiem. A przecież radia mają nie tylko ciągniki, ale też sieczkarnie, opryskiwacze samojezdne czy nowoczesne ładowarki.
Gdyby ktoś postanowił wszystko zgłosić zgodnie z przepisami, to na sam abonament RTV szłyby dziesiątki, jeżeli nie setki złotych rocznie. W nowym porządku prawnym, o ile taki nastąpi, będzie to – zero.
Po drugie – mniej biurokracji i mniej kontroli. A każdy rolnik wie, iż najgorsze są te rzeczy, które trzeba zgłaszać, ale nie wiadomo gdzie i komu.
A może jeszcze dopłata za słuchanie?
Skoro rząd likwiduje abonament, a media publiczne mają się utrzymywać z budżetu, to czemu nie pójść o krok dalej? Może każdy rolnik, który w czasie orki wysłucha serwisu informacyjnego, powinien dostać punkty lojalnościowe?
Za godzinę “Jedynki” – litr paliwa ekstra, za “Radio Pogoda” podczas koszenia – zwrot kosztów filtrów kabinowych?
Oczywiście żartuję, ale…
Jeśli nowa ustawa medialna rzeczywiście wejdzie w życie, to od 1 stycznia 2026 r. rolnicy – i wszyscy inni użytkownicy radia – będą mogli słuchać muzyki i wiadomości w swoich maszynach bez stresu, iż zapomnieli opłacić abonament. To nie tylko wygoda, ale i pewien symbol: państwo przestaje ścigać za to, iż ktoś w kombajnie słucha „Lata z Radiem”.
Można by więc z przekąsem powiedzieć: Dobra zmiana, panie ministrze. Dobra zmiana!