Traktorowe ryjki. Czy kupowaliście kiedyś ciągnik oczami?

1 rok temu

Nie tak dawno mój znajomy kupił ciągnik. Gdy spytałem dlaczego akurat ten model, a nie inny, odpowiedział zaskakująco szczerze: – Bo mi się podobał. Nie miały dla niego znaczenia parametry techniczne czy moc silnika. Istotny był wygląd. A jak sami wiecie, o gustach się nie dyskutuje i wybrał taki, który mu się podobał. I tyle, bo dla niego liczył się design, czyli traktorowy ryjek.

Już od dawna specjaliści od sprzedaży stwierdzili, iż kupujemy oczami. Ma to sens, gdy kupujemy spodnie, buty czy choćby czekoladę, ale wielką i drogą maszynę rolniczą, jaką jest ciągnik? Okazuje się, iż jednak coś w tym musi być, bo w ciągu ostatnich kilkunastu lat producenci sprzętu rolniczego ostro przyłożyli się do designu. Ciągniki przestały być tylko kabiną na czterech kołach, a stały się jakieś inne, jakby modne.

Steyr 180 z 1947 r. Obłe kształty maski, chrom i charakterystyczne logo. fot. Adam Ładowski

Nie znaczy to, iż kiedyś były brzydkie, bo kwestia wyglądu zewnętrznego ciągnika była dość istotna dla producentów niemal od początku produkcji tych maszyn. Oczywiście nacisk na dobry wygląd miał znaczenie w krajach, w których panował wolny rynek – na Zachodzie. Jednak i za Żelazną Kurtyną, w bloku radosnego socjalizmu zarządzanego odgórnym planowaniem zdarzały się dobre projekty nieodstające od tych zachodnich.

Czeskie Zetory przez lata miały indywidualny styl maski. fot. Adam Ładowski

Era baroku na maskach

Nie bez przyczyny w traktorowym designie w latach powojennych przodował czechosłowacki (wówczas) Zetor. W latach 50., 60. i 70. jego ciągniki podbijały światowe rynki, wyznaczając także trendy w kwestii ciągnikowego wzornictwa. Zachodni producenci coraz bardziej dbając o adekwatny image swoich produktów, także starali się je wyróżnić charakterystycznymi dla siebie wzorami.

Ozdobny styl z ciekawą stylistyką zdaje się wracać do łask. New Holland T7.300 fot. Adam Ładowski

Wspaniale prezentowały się piękne, stylizowane maski zrobione z całych połaci precyzyjnie giętej blachy i ukoronowane wielkimi grillami. Do dziś zachwycają dbałością i precyzją szczegółów, misternie zaprojektowanymi wypukłościami czy ilością chromowanych ozdób. To była epoka baroku na maskach. Trzeba przyznać, iż to małe dzieła sztuki użytkowej. I choć służyły wyłącznie ozdobie, stanowiły też wizytówkę producenta przykładającego ogromną wagę do takich szczegółów.

Ile pracy wymagało stworzenie takiego grilla w tym starym Fergusonie? fot. Adam Ładowski

Ciągniki rysowane od ekierki – era kantów modernizmu

Aż nastały lata 70., gdzie to, co krągłe, stało się niemodne. I nie mówię tu o modelkach z pierwszych stron modowych katalogów, ale o wzornictwie ciągników. Nastała era kantów.

Dużo młodszy Massey Ferguson pochodzący z ery kantów. fot. Adam Ładowski

Nie można odmówić pewnej urody ciągnikom z tej epoki. Taka była moda, a sam wygląd konstrukcji miał, przez kanciastość sylwetki, uwidaczniać moc. Przykładem, jaki możemy kojarzyć, są tu modele wywodzące się od C-385 Ursusa i Crystala Zetora. Ciągniki te nie miały poprzedników i dzięki temu wyznaczały nowe trendy w stylizacji takich maszyn. Były jakby rysowane od ekierki. Ich proste linie, ostre kąty maski wzmagały agresywną stronę wizualną sylwetki ciągnika. Maski i grille traktorów stały się proste nie tylko z wyglądu, ale i z estetyki. Pozbawione zostały barokowych ozdób swoich poprzedników. Modernizm pełną parą.

JCB Fastrac o ciekawym spojrzeniu fot. Adam Ładowski

Nie wygląd się liczy, tylko koszty produkcji

Niestety ten okres stylizacji ciągników trwał krótko i ostre linie stały się za drogie. choćby najlepsza prasa wytłaczająca blachy na maski ma swoją żywotność, a wykonanie następnego “stempla” to gigantyczne koszty. Nastąpił koniec ery kanciastej stylistyki. Nie bez przyczyny, bo wówczas zaczęły się liczyć koszty produkcji i władzę otrzymali księgowi. Optymalizacja produkcji poprzez ograniczanie kosztów była im na rękę, ale ciągniki stawały się wizualnie byle jakie. Tak, różniły się kolorem charakterystycznym dla producentów, ale niemal wszystkie wyglądały tak samo. Modernistyczne kształty stały się za drogie w produkcji i niemodne. Traktory lat 80. były pudełkowate i nijakie. Kwadratowa kabina, kwadratowa maska, kwadratowy pozbawiony estetyki grill. Prosto aż do bólu.

Era plastiku i co z tego wynikło

Nastały czasy, gdy choćby trwała blacha na maski stosowana w masowej produkcji ciągników zaczynała stawać się za droga. Nadeszła era wszechobecnego plastiku, który trafił nie tylko na maski i grille, ale i na błotniki i do wnętrza kabin. Był modny i wygodny, przynajmniej w produkcji. Miał też inną zaletę – nie rdzewiał. Jednak po kilku latach w intensywnym słońcu wykonane z niego elementy płowiały i kolory blakły. Gdy producent mocno poskąpił z jakością granulatu, to na skutek intensywnego promieniowania UV plastikowe elementy po kilku latach zaczynały się kruszyć. To nie spodobało się klientom i do łask w ceniących się modelach wróciły blaszane elementy osłony silnika.

Zaprojektowana przez Pininfarinę maska nowej serii Zetorów. fot. Adam Ładowski

Plastik na maskach ciągników, mimo swoich początkowych wad jakościowych, rozwijał się za sprawą coraz to bardziej nowoczesnej technologii. Ultranowoczesne kompozycje zbrojone włóknem szklanym okazały się w końcu odporne na słońce i trwałe, choć do urody stylistycznej modeli z lat 60. było im jeszcze daleko. Pod koniec XX wieku w powietrzu wisiała już nieuchronna zmiana stylizacji ciągników.

Ciekawa stylizacja ciągników Deutz-Fahr została przyjęta przez klientów. fot. Adam Ładowski

Mimika ciągnika

Rewolucja stylistyczna, jaka nastąpiła kilkanaście lat temu, była dość gwałtowna. Klienci stali się wymagający już nie tylko w dziedzinie mocy i osiągów, ale w dziedzinie ciągnikowej urody. Wygląd maszyn stawał się z modelu na model coraz bardziej charakterystyczny dla danego producenta, ale to jednak nie wszystko. Do łask wróciły chromy i wyróżniające dany model dodatki. Jakby było mało, to niektórzy producenci zaczęli wprowadzać wersje limitowane różniące się kolorem czy ilością chromowanych dodatków, jak Deutz-Fahr w linii Warrior.

Jednak największa i widoczna już na pierwszy rzut oka zmiana nastąpiła z przodu ciągnika – na grillu. Stał się on wizytówką producenta i w każdej ciągnikowej marce nabrał jego charakterystycznych cech. Stało się to możliwe dzięki rozwojowi technologii wtrysku ciśnieniowego niezwykle wytrzymałych tworzyw sztucznych i laminatów epoksydowych. Można je było kształtować niemal dowolnie i stały się odporne na uszkodzenia mechaniczne.

Wielki przełom w “grillowaniu” traktorowych ryjków nastąpił także dzięki technologii oświetlenia LED, która nie posiada adekwatnie żadnych ograniczeń w kształtowaniu źródła oświetlenia. Ciągnikowe twarze stały się niezwykle charakterystyczne i co za tym idzie, rozpoznawalne. Nabrały też, przez ostre kanty i załamania powierzchni, cech kojarzących się z ludzką fizjonomią. Symbolizują to, co chce nam przekazać producent – moc i siłę maszyny. To taka mimika ciągnika.

I właśnie tak kupujemy oczami.

Idź do oryginalnego materiału