Antonówka – ginący skarb przetwórstwa jabłek

6 godzin temu

Odmiana idealna? Dla przetwórstwa tak

Jeszcze 15 – 20 lat temu, gdy dostarczaliśmy jabłka przemysłowe do większych punktów skupu czy do mniejszej przetwórni, za Antonówkę można było dostać kilka groszy więcej. 2 czy 3 grosze więcej dziś nie robią wrażenia, ale w 2005 roku była to równowartość dzisiejszych 7 – 9 groszy (według wartości złota). Zatem przy dziesiątkach czy setkach ton mająca już istotne znacznie nie tylko w wyborze kanału zbytu, ale także przy inwestycjach.

Dziś takie praktyki albo nie mają miejsca, albo są rzadkością. Mniejsze tłocznie mają w swojej ofercie soki NFC tłoczone z Antonówki. Wyjątkiem jest również firma MASPEX, która ma w swojej ofercie sok w kartonie „jabłko antonówka”, sprzedawany pod marką TYMBARK. Niestety, te wyjątki nie sprawiają, iż odmiana przestała znikać z sadów.

Z punktu widzenia przetwórstwa jest to najwydajniejsza odmiana. Uzysk soku jest w jej przypadku najwyższy. W domowych warunkach, przy użyciu pektoenzymu, da się osiągnąć niemal 80-procentową wydajność. Na nowoczesnych i profesjonalnych prasach przemysłowych jest on jeszcze wyższy. Poza tym, uzyskany moszcz jest wyjątkowo czysty, a zużycie maszyn mniejsze.

Liczne podręczniki czy materiały edukacyjne przygotowane przez ODR-y od lat polecają Antonówkę jako podstawową, kluczową i najwydajniejszą odmianę do przetwórstwa jabłek na poziomie gospodarstwa.

W sadach jest coraz mniej Antonówki

Jakie ma wady? Kluczowa jest niska wydajność, która znacząco ustępuje Idaredowi czy Pinovie – jeżeli mówimy o sadach sokowych. Negatywnym aspektem jest również przemienność owocowania. Wreszcie latem problematyczne jest intensywne opadanie owoców.

Odmianę znajdziemy dziś niemalże wyłącznie w starych sadach, sadzonych jeszcze w latach 80. czy 90.. Trudno znaleźć dziś Antonówkę, która rosłyby na podkładce o mniejszej sile wzrostu niż M7. Tak czy inaczej, karczowanie starych sadów w ostatnich latach było równoznaczne z karczowaniem Antonówki.

Co zachęciłoby do nowych nasadzeń? Patrząc na dzisiejszy rynek w kontekście dużych sadów raczej nic. Teoretycznie mogłyby to być atrakcyjne kontrakty na dostawy jabłek do przetwórstwa. Obserwowany popyt na odmiany kulinarne raczej też nie odwróci trendu. Pozostaną jedynie nieliczne i nieduże kwatery, z których owoce trafią na rynki hurtowe…

Idź do oryginalnego materiału