Czy wiesz, gdzie trafiają dane z Twojej nawigacji w ciągniku? I po co komu one? Oto ciemna strona autosterowania

4 godzin temu

Nie ma co ukrywać, iż autonawigacja w ciągniku rolniczym to ogromne ułatwienie. To też wielka pomoc w zarządzaniu polem i całym areałem, bo dokładnie wiemy co, gdzie i jak jest uprawiane czy posiane i zebrane. Jednak ten “dobrobyt” ma też swoją ciemną stronę, bo czy wiecie gdzie trafiają dane z waszych gospodarstw zebrane przez wasze nawigacje? I po co komu one?

W dobie cyfryzacji rolnictwa, jaką w tej chwili mamy, coraz więcej z nas sięga po technologiczne nowinki. To między innymi autonawigacje rolnicze pozwalające na automatyczne sterowanie maszynami, precyzyjne dozowanie nawozów, mapowanie plonów. Nie ma co ukrywać, iż to przydatne rozwiązanie jest także kosztowne, a jak wiadomo, gdzie Zachód się bije, tam Wschód korzysta.

Chińscy producenci, dostrzegając potencjał rynku od kilku lat zalewają Polskę tanimi, łatwo dostępnymi systemami autonawigacji GPS do ciągników i kombajnów. Kuszą ceną, prostotą instalacji i funkcjami, które jeszcze kilka lat temu były dostępne tylko w najdroższych ciągnikach z Zachodu.

Ale czy za tą atrakcyjną ceną nie kryje się coś więcej? Pytanie nie dotyczy już tylko jakości elektroniki, trwałości anten czy dokładności sygnału. Chodzi o coś znacznie cenniejszego niż sama maszyna: nasze dane.

Dziś autonawigacja rolnicza przestała być luksusem dostępnym dla nielicznych, ale czy każda jest bezpieczna?, fot. Adam Ładowski

Chińskie autonawigacje w rolnictwie – czy wiemy, komu pokazujemy nasze pole?

Autonawigacje z funkcją autosterowania coraz częściej wyposażone są w moduły GSM – z kartą SIM i stałym dostępem do internetu. Dzięki temu zdalnie aktualizują mapy, pobierają dane korekcyjne RTK, ale też… bo to komunikacja dwukierunkowa, wysyłają dane na serwery producenta. Co dokładnie?

Ot, mapa działki, jej granice, wykonane przejazdy, ilość wysianego nawozu, jego nazwę (jak wpiszemy), dokładna prędkość przejazdu, ścieżki technologiczne, dane z Isobus-a, czyli np. prędkość pracy wałka WOM, ciśnienie oleju, czas pracy agregatu uprawowego… A to jeszcze nie wszystko.

Dla nas to może tylko cyfrowy zapis pracy sezonowej. Ale dla kogoś, kto te dane gromadzi i analizuje, to pełna wiedza o naszym gospodarstwie – łącznie z tym, co, gdzie i jak uprawiamy, ile nawozu stosujemy, jak często przejeżdżamy, jakiego sprzętu używamy i w jakiej jest kondycji technicznej.

Kto to wszystko wie i po co?

Dane te trafiają na serwery producenta urządzenia – a ten, jeżeli jest firmą z siedzibą w Chinach, podlega lokalnemu prawu. A tam, zgodnie z obowiązującymi przepisami, każda firma ma obowiązek udostępniać dane państwowym służbom, jeżeli zajdzie taka potrzeba. To nie teoria spiskowa, to rzeczywistość chińskiego modelu nadzoru cyfrowego.

Zatem – kupując chińską autonawigację, montując ją w ciągniku, podłączając do Isobusa i zostawiając w niej kartę sim z aktywnym internetem – otwieramy nie tylko okno do naszego gospodarstwa, otwieramy cała bramę od stodoły.

Ktoś gdzieś, tysiące kilometrów stąd może w czasie rzeczywistym wiedzieć, co robimy na polu, jakich chemikaliów używamy i kiedy rozpoczniemy żniwa oraz przewidzieć, jakie plony zbierzemy.. I to wszystko… za darmo. A raczej – za cenę taniego sprzętu.

A może chodzi o coś więcej niż ciekawość?

Dane, które bezrefleksyjnie przekazujemy, mogą mieć realne przełożenie na rynek. jeżeli w danym regionie większość rolników korzysta z tego typu urządzeń i ich dane są zbierane i analizowane. Dzięki temu można dokładnie przewidzieć wielkość zbiorów, a nawet… wyprzedzić rynek i w ujęciu światowych giełd manipulować cenami.

Kiedy my jeszcze walczymy z pogodą, ktoś już wie, ile ton wyjdzie z naszych hektarów i może wcześniej zareagować na giełdach surowcowych.

To nie są fantazje – duże firmy już dziś płacą krocie za dane satelitarne i telemetryczne, by przewidywać ruchy rynkowe. A przecież dane z maszyny są o wiele dokładniejsze niż satelita. Dane pomnożone przez tysiące.

Isobus – brama do duszy maszyny

Nie tylko o pole tu chodzi. Autonawigacje z dostępem do magistrali Isobus mogą odczytywać także dane o stanie technicznym naszych maszyn – zużycie oleju, obroty silnika, przeciążenia, błędy systemowe.

Systemy Isobus wiedzą dziś wszystko o naszych maszynach rolniczych, ale czy naprawdę chcemy się dzielić tą wiedzą?, fot. Adam Ładowski

W rękach obcego producenta to informacje o kondycji naszego sprzętu, stylu pracy i potencjalnych awariach. A w perspektywie – baza wiedzy o całej flocie maszyn nie tylko u was, ale i w całym regionie czy państwie.

Tanie, ale czy bezpieczne?

Coraz więcej chińskich autonawigacji trafia do Polski przez platformy e-commerce, importerów lub jako wyposażenie nowych maszyn. Rolnik oszczędza kilka tysięcy złotych, zyskuje precyzyjne prowadzenie… ale czy zdaje sobie sprawę z cyfrowego zagrożenia?

Czy naprawdę chcemy, by szczegóły naszej produkcji rolnej, która jest przecież podstawą bezpieczeństwa żywnościowego kraju, trafiały na obce serwery? Czy zdajemy sobie sprawę, iż nikt nas nie pyta o zgodę, a dane i tak lecą hurtem i bez naszej wiedzy?

Rolniku, to Twój wybór. Ale bądź świadomy

Nie chodzi o straszenie technologią. Chodzi o świadomy wybór. jeżeli kupujesz tanie urządzenie z Chin, najpierw sprawdź, gdzie trafiają Twoje dane. Czy masz nad nimi kontrolę? Czy możesz zablokować ich wysyłkę? Czy urządzenie działa offline bez karty sim z internetem? Czy możesz korzystać z korekcji RTK bez logowania do chińskiego konta? Czy masz dostęp do polityki prywatności?

Bezpieczeństwo cyfrowe w rolnictwie to dziś temat równie istotny jak bezpieczeństwo biologiczne czy chemiczne. Bo pole, które dziś pokazujemy przez GPS, jutro może być elementem większej gry. A dane – raz oddane – już nigdy nie wrócą do nas i tracimy nad nimi kontrolę.

Tak na marginesie

W 2024 roku w naszym kraju sprzedano około 4000 autonawigacji producentów z dalekiego wschodu. Do roku 2026 plany sprzedażowe mówią o 10 000 sztuk zamontowanych w ciągnikach.

Waszych ciągnikach.

Idź do oryginalnego materiału