RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Dolina, dolina” [POSŁUCHAJ]

5 godzin temu
Zdjęcie: Ciekoty. Dożynki / Fot. Marzena Smoręda - Radio Kielce


Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Dolina, dolina” [POSŁUCHAJ].

Nigdy chyba – jak mi się wydaje nic nie jest nikomu dane raz na zawsze. No bo co z tego, iż młody tylko się oblizuje ze szczęścia? Chłopina, który weźmie i się raz zakocha, to nie ma mowy, by odpuścił. By z zalotów zrezygnował, odłożył amory na później, na jakiś inny bardziej stosowny niż akurat teraz, w tej chwili romans. Jak człowieka tak w dołku gniecie pożądanie, to nie ma przeproś, nie ma rady, trzeba zakasać rękawy koszuli i łapać szczęście za ogon. Nasz bohater i zawadiaka jest tak zdesperowany poszukiwaniem swojego miejsca w romansie, iż gotów jest do najbardziej choćby okrutnych wyrzeczeń, do użycia wyszukanych metod, by wreszcie ten wytęskniony, wymarzony po nocach i dniach cel, czyli panienkę taką akuratną. Idealną, ma się rozumieć. Taką w sam raz do siebie nakłonić. Cel jest blisko, rysuje się wyraźnie, już, już w drzwiach chałupy i pojawia się ta jedna jedyna, najpiękniejsza, najważniejsza, najlepsza. No i co, udało się? Jest ryba w sieci? Zadzwonią dzwony na kościelnej wieży, poklękają z podziwu całe narody? Tak miało być, tak zostało zaplanowane i do tego akurat celu, wszystko elegancko zmierzało. I co? I jak? Ano, niestety! Znowu wyszło jak zawsze, czyli jakoś tak poszło niestety w inną stronę. Wszystko się zatem niespodzianie odwróciło do góry kołami. Zamiast stadła i wiecznej miłości, trafił się zakalec, spalona kromka chleba, potłuczone szklanki i butelki. Chłopak czekał na anioła, na ideał, jak z obrazka w książce, na urodę i akuratną panienkę, a tu co się trafiło? Co przyszło gościńcem do chałupy? Cielę! Nic nie warte, do niczego nie zdatne. Zbędne, jednym słowem, kompletnie niepotrzebne! Na dodatek jeszcze – jakby mało nieszczęść było na co dzień – harde, pyskate i złe jak stado rozjuszonych os. Takie, co to zamiast głowę skłonić, za rękę fatyganta ucapić, w oczy zalotnie popatrzeć jeszcze warczy. Patrzy na tego naszego biedaka i wali prosto z mostu swoje pretensje. Nie spodobała się kandydatka? Nie jest zbyta zalotna, urodziwa, atrakcyjna? No i co z tego wynika? A ten, który szuka szczęścia niby lepszy? Taki niczym z obrazka w książce. Czy może byle co i nic innego tylko chwast? Bezrozumny, mało atrakcyjny, nieinteresujący. Kompletnie zbędny? Nic nie wyszło z tych zalotów. Tylko płacz i zgrzytanie zębów pozostał. A to znaczy przecież, iż nic, ale to kompletnie nic nie da się już sensownego zrobić. Pobite gary! Koniec świata!

POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:

RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Dolina, dolina”

Dolina, dolina, a na górze kościół
Dla ciebie dziewczyno trzy niedzielem pościł
Dla ciebie dziewczyno trzy niedzielem pościł

Pościłem suszyłem w piątek i niedzielę
I żem se wypościł, takie głupie ciele
I żem se wypościł, takie głupie ciele

O mój mądry Stasiu, nie chwol się nikomu
Ni ma tyż u ciebie za dużo rozumu
Ni ma tyż u ciebie za dużo rozumu

To ci jeszcze powim, żebyś o tym wiedzioł
stołki powyrzucom, na których żeś siedzioł
stołki powyrzucom, na których żeś siedzioł

Idź do oryginalnego materiału